środa, 12 kwietnia 2017

Ballada o Misiewiczu





Ballada o Misiewiczu.

Jarosław Kaczyński, gdy PIS wygrało wybory powiedział, mniej więcej tak:  że po pierwsze musimy wymagać od siebie więcej i na mniej możemy sobie pozwolić, bo jesteśmy pod ciągłym obstrzałem i jesteśmy z PIS, a po drugie nie możemy popełniać tych samych błędów, co PO/PSL.

Do chwili obecnej, sam mam mieszane uczucia, czy powinniśmy bronić Misiewicza, czy wręcz przeciwnie. Z jednej strony człowiek, chce go bronić, bo jest na niego totalna nagonka przez łżemedia i jest od Macierewicza. Z drugiej strony dziwi fakt, że Antoni Macierewicz, którego bardzo cenię, popełnił taki błąd zatrudniając na tak ważne medialne i eksponowane stanowisko młodego sztubaka, bez odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia. Dodatkowo spoza armii, który nie posiada wyczucia sytuacji, czyli doświadczenia życiowego ( ktoś z wyczuciem sam dla dobra Polski, by już dawno  zrezygnował, a wcześniej w sytuacjach "parasolowych" nie dopuścił by do nich - niestety... ) - wiedząc, że na niego jako szefa MON jest wydany medialny WSI - owy wyrok unicestwienia i każdy jego najmniejszy błąd, będzie wykorzystywany, aby go zaciekle atakować. Tej skali polityk jak Pan Antoni Macierewicz powinien wiedzieć to, po tylu latach nagonki na niego. Dodatkowo sprawę pogłębiła bardzo słaba komunikacja swoich decyzji w sprawie Misiewicza przez Antoniego Macierewicza od samego początku jego powołania i od początku nagonki medialnej na wyżej wymienionego. Jeżeli, już bardzo chciał go zatrzymać na tym stanowisku, mógł się postarać, aby uczulić go na unikanie sytuacji "parasolowych" i wytłumaczyć opinii publicznej, dlaczego na niego stawia i dlaczego jest on mu niezbędny. Co za tym przemawia, jakie są motywacje. Gdyby to odpowiednio rozegrano, mogłoby się to nawet udać. Jednak totalnie te kwestie zaniedbano. 
I tu jest właśnie problem, bo Antoni Macierewicz nie lubi się tłumaczyć. I trochę go rozumiem, bo w życiu mam podobnie. Jednakże, przychodzi taki moment, że trzeba sobie uświadomić, że gra idzie o coś więcej niż o własne ambicje, przekonania i że gra się w drużynie i czasami dla dobra wspólnego i najważniejszego celu ( Polska )  trzeba te ambicje i swoją dumę schować do kieszeni, jeżeli nasze decyzje mogą zaszkodzić całemu zespołowi. Mimo, że czasami wydaje się nam, że jest to poddanie się szantażowi tych, których uważamy za wrogów. Jarosław Kaczyński to zrozumiał i odwołał oraz zawiesił Misiewicza w członkostwie PIS. Wiedział, że został popełniony błąd przez Antoniego Macierewicza i obrona tego błędu przyniosłaby, więcej strat niż zysków. I tutaj wybrał opcję, która nam żelaznemu elektoratowi PIS może się nie spodobać, ale na pewno przyniesie korzyści w przyszłości wśród umiarkowanych wahających się wyborców. Będzie można podczas kampanii powiedzieć: walczymy z patologiami, potrafimy przyznać się do błędu, potrafimy spojrzeć na siebie krytycznie, dbamy o standardy. Dotrzymaliśmy słowa!!! - w odróżnieniu od ekipy PO/PSL, która nigdy tego nie robiła. Taka postawa podoba się ludziom i ma ona dużą moc przekonywania do siebie tych wahających się.  Po drugie wytrąca to łżemediom z ręki MisiaSamograja i przekształca zdawałoby się krytyczną sytuację w skuteczną oręż na kampanię wyborczą. Paradoksalnie, gdy łżemedia znajdą kolejnego „Misiewicza” będzie można powtórzyć ten sam manewr i ugrać na tym nawet niezły kapitał przekonywania ludzi do PIS. Zastanówcie się, czy w tym szaleństwie nie tkwi metoda?  ;-) 

Ale tak na poważnie wolałbym, żeby tych "Misiewiczów" było jak najmniej, w szczególności w tych najważniejszych resortach dla #DobraZmiana , żeby nie dawać łatwego paliwa łżemediom do walenia w PIS.

Serdecznie Was pozdrawiam i pamiętajcie #PrawyTTSięNieDzieli mimo, że mamy czasami różne spojrzenia na różne aspekty tego, co się wokół nas dzieje. Musimy się trzymać razem, bo inaczej nas lewactwo zeżre jak krokodyl czikena ;-)))