Ballada
o Misiewiczu.
Jarosław
Kaczyński, gdy PIS wygrało wybory powiedział, mniej więcej tak: że po pierwsze musimy wymagać od siebie
więcej i na mniej możemy sobie pozwolić, bo jesteśmy pod ciągłym obstrzałem i jesteśmy z PIS, a
po drugie nie możemy popełniać tych samych błędów, co PO/PSL.
Do
chwili obecnej, sam mam mieszane uczucia, czy powinniśmy bronić Misiewicza, czy
wręcz przeciwnie. Z jednej strony człowiek, chce go bronić, bo jest na niego
totalna nagonka przez łżemedia i jest od Macierewicza. Z drugiej strony dziwi
fakt, że Antoni Macierewicz, którego bardzo cenię, popełnił taki błąd zatrudniając na tak ważne medialne i
eksponowane stanowisko młodego sztubaka, bez odpowiedniego wykształcenia i
doświadczenia. Dodatkowo spoza armii, który nie posiada wyczucia sytuacji, czyli doświadczenia życiowego ( ktoś z wyczuciem sam dla dobra Polski, by już dawno zrezygnował, a wcześniej w sytuacjach "parasolowych" nie dopuścił by do nich - niestety... ) - wiedząc, że na niego jako szefa
MON jest wydany medialny WSI - owy wyrok unicestwienia i każdy jego najmniejszy
błąd, będzie wykorzystywany, aby go zaciekle atakować. Tej skali polityk jak
Pan Antoni Macierewicz powinien wiedzieć to, po tylu latach nagonki na niego. Dodatkowo
sprawę pogłębiła bardzo słaba komunikacja swoich decyzji w sprawie Misiewicza
przez Antoniego Macierewicza od samego początku jego powołania i od początku
nagonki medialnej na wyżej wymienionego. Jeżeli, już bardzo chciał go zatrzymać na tym
stanowisku, mógł się postarać, aby uczulić go na unikanie sytuacji "parasolowych" i wytłumaczyć opinii publicznej, dlaczego na
niego stawia i dlaczego jest on mu niezbędny. Co za tym przemawia, jakie są
motywacje. Gdyby to odpowiednio rozegrano, mogłoby się to nawet udać. Jednak
totalnie te kwestie zaniedbano.
I tu jest właśnie problem, bo Antoni
Macierewicz nie lubi się tłumaczyć. I trochę go rozumiem, bo w życiu mam
podobnie. Jednakże, przychodzi taki moment, że trzeba sobie uświadomić, że gra
idzie o coś więcej niż o własne ambicje, przekonania i że gra się w drużynie i
czasami dla dobra wspólnego i najważniejszego celu ( Polska ) trzeba te ambicje i swoją dumę schować do kieszeni,
jeżeli nasze decyzje mogą zaszkodzić całemu zespołowi. Mimo, że czasami wydaje
się nam, że jest to poddanie się szantażowi tych, których uważamy za wrogów. Jarosław Kaczyński to
zrozumiał i odwołał oraz zawiesił Misiewicza w członkostwie PIS. Wiedział, że został popełniony błąd przez Antoniego Macierewicza i obrona tego
błędu przyniosłaby, więcej strat niż zysków. I tutaj wybrał opcję, która nam
żelaznemu elektoratowi PIS może się nie spodobać, ale na pewno przyniesie
korzyści w przyszłości wśród umiarkowanych wahających się wyborców. Będzie można
podczas kampanii powiedzieć: walczymy z patologiami, potrafimy przyznać się do
błędu, potrafimy spojrzeć na siebie krytycznie, dbamy o standardy. Dotrzymaliśmy
słowa!!! - w odróżnieniu od ekipy PO/PSL, która nigdy tego nie robiła. Taka
postawa podoba się ludziom i ma ona dużą moc przekonywania do siebie tych
wahających się. Po drugie wytrąca to
łżemediom z ręki MisiaSamograja i przekształca zdawałoby się krytyczną sytuację
w skuteczną oręż na kampanię wyborczą. Paradoksalnie, gdy łżemedia znajdą
kolejnego „Misiewicza” będzie można powtórzyć ten sam manewr i ugrać na tym nawet niezły kapitał przekonywania ludzi do PIS. Zastanówcie się, czy w tym szaleństwie
nie tkwi metoda? ;-)
Ale tak na poważnie wolałbym, żeby tych "Misiewiczów" było jak najmniej, w szczególności w tych najważniejszych resortach dla #DobraZmiana , żeby nie dawać łatwego paliwa łżemediom do walenia w PIS.
Serdecznie
Was pozdrawiam i pamiętajcie #PrawyTTSięNieDzieli mimo, że mamy czasami różne spojrzenia
na różne aspekty tego, co się wokół nas dzieje. Musimy się trzymać razem, bo
inaczej nas lewactwo zeżre jak krokodyl czikena ;-)))